Policja ochrania uczestników pierwszego Marszu Równości w Białymstoku, w północno-wschodniej Polsce, 20 lipca. Fot: Artur Reszko / EPA
Dwa tygodnie po tym, jak ponad 1,5 miliona ludzi świętowało prawa gejów w Londynie, protestujący w polskim Białymstoku przynieśli tylko wściekłość i przemoc./b>
Wtorek. 30 Jul. 2019 08:00 Paryż
Wyruszyliśmy z Galerii Arsenał do Paryża.Wyruszyliśmy spod Galerii Arsenał w niewielkiej, około dwudziestoosobowej grupie, najpierw do ogrodów Pałacu Branickich w Białymstoku, gdzie trwał „piknik rodzinny” zorganizowany przez lokalne władze partii „Prawo i Sprawiedliwość”, w przeciwieństwie do marszu LGBT. . Były dmuchane zamki, ale nie to przykuło naszą uwagę, bardziej wojskowa aranżacja, straż graniczna, wielkie karabiny i transportery opancerzone.
Jedziemy dalej ulicą Skłodowskiej w stronę placu, z którego ma wyruszyć marsz LGBT, ale część ludzi ucieka i krzyczy inną ulicą, bo demonstranci są bici. Skręcamy więc w Aleję Bluesa, a następnie w ulicę Suraską. Tuż przed głównym placem widzimy, jak bandy zbirów 10 metrów dalej atakują ludzi: wielki facet w czerwonej kominiarce uderza z całej siły wszystkich w zasięgu wzroku, w tym nastoletnie dziewczyny. Tłum ucieka, ale kolejni „wojownicy”, wielcy mężczyźni o wściekłych twarzach, biegną za nimi, by ich dopaść.
Uciekamy do apteki. Personel jest przerażony, a w środku znajduje się przestraszona dziewczynka w wieku około 10 lat z matką (prawdopodobnie nie wybrały się na spacer). „Zrób coś, mamo”, płacze, „zabierz mnie stąd, boję się”. Chwilę później wbiega drżąca nastolatka z resztkami podartej torby zwisającej z ramienia; próbuje zadzwonić do przyjaciela, z którym spacerowała, ale został ponownie zaatakowany i stracili kontakt telefoniczny. Próbuję ją uspokoić.
Podnoszę pasek jej kombinezonu i upewniamy się, że żadne z jej rzeczy nie zginęły, ponieważ musiała je podnieść z chodnika i włożyć do plecaka.
Przez okna przebiegają bandyci, jeden niesie płonącą tęczową flagę. Pojawiają się kłęby dymu. Mój przyjaciel M myśli, że podpalili samochód, ale to bomby dymne. Kiedy się uspokaja, stajemy przy drzwiach i rozglądamy się, co powinniśmy zrobić.
Po ukryciu się za radiowozami docieramy na plac. Miałem wygłosić przemówienie na otwarciu, ale nie ma mowy, to jak zamieszki. Pod pomnikiem, po drugiej stronie placu, chuligani, flagi, a w centrum w miarę dyskretna parada z tęczowymi flagami…
Wokół zapach zgniłych jaj i dużo obraźliwych okrzyków. Kordon policji nie jest „bezpieczny”, jak później donosi prasa – z naszej strony nie jesteśmy brutalnymi ludźmi, więc co jakiś czas bandyci rzucają się na demonstrantów, wyrywając im transparenty i grożąc pobiciem.
Przede wszystkim wykrzykują obelgę za obelgą, niektórzy w grupach, inni indywidualnie. I wszędzie są ręce wskazujące na nas, dużo środkowych palców, mówiące „Pierdol się, pedale”. Skandują „Pedały precz!” (do zachodniego motywu Pet Shop Boys), co jest również napisane na ich koszulkach.
Obfitują w globalne odniesienia seksualne: naśladują fellatio.
Chudy maluch biegnie za nami przez prawie cały spacer. Będzie z nami przez dobre półtorej godziny. Od czasu do czasu pojawi się jego opalona twarz, wykrzywiona wściekłością, ale też wyraźnie zafascynowana.
„To zwykli ludzie, ale z oczami pełnymi krwi, zachrypniętym głosem, który krzyczy: 'Kurwa, skurwysynu, fd. „
Tu są prawie sami mężczyźni: chuligani, młodzi i starzy; niektórzy w neofaszystowskich strojach, inni jak typowi wujkowie czy dziadkowie, trzymający torby z zakupami. Mężczyźni zahartowani przez pracę w drewniakach, z plamami potu pod pachami. Ale z maskami zamiast zwykłych twarzy, koszmarnie zmodyfikowanymi, z oczami pełnymi krwi, zachrypniętymi głosami, krzyczącymi „kurwa, dupa, pedały”. Fakt, że te różańce, te krzyże, te ikony Jezusa, które trzymają, są zabrudzone brudem, przeplatane najbrzydszymi słowami, językowymi ekskrementami, jest aktem bluźnierstwa, którego polski biskup nigdy by nie zaakceptował. Latają butelki. Całą drogę idziemy wśród smrodu zgniłych jaj, bruk pokryty jest żółtym brudem. Mijamy dziewczynę w wieku około 20 lat, o bardzo ładnych rysach. Zatrzymuje się i robi pauzę z tyłu marszu; na czole ma ogromny krwawiący guz wielkości śliwki; jej brat głaszcze ją po ramieniu, a ona z uśmiechem przeczesuje palcami włosy, by zakamuflować ślad.
Nieustannie słychać gwizdy i wybuchy petard. Jest też nieustanne skandowanie: 'Fuck-off-out-of-it-it! Ale marsz LGBT zyskuje na sile; zaczynamy też śpiewać, zagłuszając ich krzyki.
Od czasu do czasu ciężarówka jedzie z megafonem wzdłuż marszu, wypluwając katolicką propagandę o tym, jak geje i lesbijki gwałcą dzieci tuzinami. Ale w końcu podjeżdża też nasza własna ciężarówka grająca muzykę. Czarnowłosy facet w koszulce z napisem „Armia Boga” i „Nie wstydzę się Jezusa” (ale zastanawiam się, czy on nie wstydzi się ciebie) rzuca chamskie obelgi.
Idziemy uparcie, przez szereg blokad i wydaje się, że idziemy przez najciemniejszą dolinę, jaskinię lwów, choć to zdecydowanie mniej szlachetne zwierzęta.
Oprócz chuliganów są teraz inni: Młode kobiety z zaciśniętymi szczękami, kobiety stare i w średnim wieku. Jedna w jedwabnym szalu tym razem nie pokazuje nam środkowego palca, ale kciuk w dół. Kiedy odpowiadamy potokiem serduszek i buziaków, uśmiecha się narko i kreśli nad nami znak krzyża. Obok niej stoi kobieta po osiemdziesiątce, promienna i entuzjastycznie machająca. Oto dwie różne Polki, ramię w ramię. Nad nimi, w budynku, inna starsza kobieta stojąca na balkonie całuje nas. Dalej, na górze, stoi wściekły, zwalisty mężczyzna z papierosem w ustach, dając nam lawinę obraźliwych znaków.
Próbuję to wszystko zrozumieć, całą tę furię, całą tę potworność.
Odnosząc się do ludzi idących obok nas: jest poruszająca się starsza para trzymająca się za ręce i dwie pary z wózkami dziecięcymi. Jest wiele osób heteroseksualnych, maszerujących dla przyjaciół lub krewnych lub z podstawowej ludzkiej przyzwoitości, aby być po stronie uciśnionych, a nie ciemiężców. Jest tam kobieta z jamnikiem i nasza część marszu martwi się, że idziemy zbyt szybko dla małego psa, ponieważ może on czuć się zestresowany. Martwimy się też o dzieci, ale jakoś nie mówimy tego głośno, być może po to, by uniknąć kompromitacji. Chłopiec i dziewczynka niosą dużą kartkę z napisem LOVE – jest cała podarta i pognieciona, ale i tak niosą ją ramię w ramię.
Pierwszej białostockiej dumie sprzeciwił się miejscowy arcybiskup. Fot. Artur Reszko / EPA
Kontrast między odwagą maszerujących a tchórzostwem atakujących ich ludzi jest porażający. Co jakiś czas za policją pojawia się bandyta, który próbuje uderzyć kilka osób. Zawsze jest to facet wielkości szafy, który chce się zmierzyć z chłopcem o połowę mniejszym od siebie, albo umięśniony 40-latek z 15-latką. Doskonale zdajemy sobie sprawę, że gdyby nie było policji, nie przestaliby bić, pluć i kopać.
Od samego początku mój przyjaciel M. trząsł się gwałtownie, nie mogąc pozbyć się widoku tego bandyty w czerwonej kominiarce kopiącego dziewczynę – ale szedł dalej. Mogę powiedzieć, ile go to kosztowało, ale wiem, że jest o wiele odważniejszy niż chłopaki w koszulkach z „żołnierzami wyklętymi” i butach z Powstania Warszawskiego (obie są ikonami wojennych cierpień Polski, świętymi symbolami nacjonalistów). Są odważni tylko dzięki obecności swojej „trzódki”.
Jesteśmy tu już tak długo, że ludzie proszą mnie, bym wszedł na platformę i wygłosił przemówienie, które miałem wygłosić na początku. Nie zawracam sobie głowy wyciąganiem notatek i mówię w myślach, więc nie jest to do końca spójne. Staram się jak mogę, ale nie znajduję głosu, który chciałbym znaleźć – takiego, który brzmi bardziej optymistycznie.
Następnie zostaję na platformie i decydujemy się na ponowny spacer.
Z góry, na platformie z muzyką, cała scena jest nieco inna i postanawiam wysłać dwa, trzy, pięć razy więcej buziaków i serduszek każdemu, kto pokazuje nam środkowy palec. Dziewczyna w wieku około 15 lat patrzy na mnie ze złością i nie odrywając ode mnie wzroku, powoli przesuwa palcem po gardle. Koła platformy toczą się po podartym i zaśmieconym chodniku
W końcu boleśnie docieramy do końca marszu.
Więc udało się, udało się mimo wszystko.
Chociaż otaczała nas nienawiść.
Nadszedł czas na zmianę, na platformie stoi drag queen zdejmująca buty i kostium. Wokół mnie wszyscy robią to samo. To przerażające, może nawet gorsze niż ocean nienawiści, przez który przeszliśmy. Wszyscy się przebierają, wracają do „norm”.
Chłopak obok mnie mówi swojej dziewczynie, żeby zdjęła okulary i delikatnie stonowała brokat świecący wokół jej oczu. Dziewczyna z dużą flagą próbuje schować ją do torby w supermarkecie, ale w końcu zdaje sobie sprawę, że nie da się jej ukryć. Rzuca flagę na platformę. Wszyscy zdejmują swoje tęczowe akcesoria, składają flagi, wkładają je do czarnych plecaków i zakładają ciemne ubrania. Jakoś muszą się stąd wydostać i żyć dalej w tym mieście.
Kiedy szliśmy z moim przyjacielem J przez słoneczne miasto, jakiś facet skoczył w moim kierunku i krzyknął, „fuck you pd’s”, ale potem wszystko się uspokoiło.
Dlaczego rządząca Polską partia demonizuje „ideologię LGBT”
.Brutalny atak na marsz równości w północno-wschodnim Białymstoku odbył się w ramach rządowej kampanii mającej na celu podsycanie homofobicznych nastrojów i strachu przed tak zwaną „ideologią LGBT”.
.Dwadzieścia pięć osób zostało aresztowanych przez policję po ataku na marsz, podczas którego skrajnie prawicowi nacjonalistyczni chuligani rzucali w uczestników butelkami, fajerwerkami, kamieniami, zgniłymi jajkami i ciosami. Przeciwnicy marszu pluli, przeklinali i rzucali wyzwiskami – pomiędzy nawoływaniami do lojalności wobec Boga i ojczyzny.
.Dwa dni po paradzie arcybiskup białostocki Tadeusz Wojda potępił przemoc jako „niezgodną z postawą chrześcijanina”, a w swoim krótkim przemówieniu szybko wezwał do modlitwy „za rodzinę i jej wewnętrzną czystość”.
Dalekoprawicowe bandziory są obecne na polskich ulicach od początku lat 90-tych. To, co zmieniło się w ostatnich latach, to fakt, że sam rząd regularnie wydaje oświadczenia, które sprawiłyby, że przeciętny bogobojny bandyta by się zarumienił. Przed wyborami w 2015 roku, które wyniosły do władzy rządzącą Partię Sprawiedliwości i Praworządności (PiS) – i które odbyły się w szczytowym momencie europejskiego kryzysu migracyjnego – ówczesna opozycja PiS określiła muzułmańskich migrantów jako wielkie egzystencjalne zagrożenie dla narodu. Teraz, w obliczu kluczowych wyborów parlamentarnych, które odbędą się jesienią, prawa gejów są traktowane jako nowa inwazja.
„Te ideologie, te filozofie są importowane. To nie są wewnętrzne polskie mechanizmy” – powiedział lider PiS Jarosław Kaczyński na wiecu przed ostatnimi wyborami europejskimi. „Są zagrożeniem dla polskiej tożsamości, dla naszego narodu, dla jego istnienia.”
Pod wieloma względami jednak Kaczyński i bandyci na ulicach Białegostoku wyrażają poczucie bezsilnej wściekłości, że historyczne polskie społeczeństwo oddala się od nich. To był pierwszy Marsz Równości w Białymstoku – jeszcze kilka lat temu takie wydarzenie dla wielu byłoby nie do pomyślenia.
Autorytet kościoła kruszy się, pozostawiając nacjonalistów i konserwatystów przerażonych, że ich kraj pójdzie drogą Irlandii i przyjmie „nową moralność” zakorzenioną w języku różnorodności i praw człowieka. Obawy te są uzasadnione. W Warszawie w sobotę ponad 1000 osób zebrało się, aby bronić praw gejów po aktach przemocy w Białymstoku.
Amelia Rae, lat 15, powiedziała: „Jeśli cokolwiek miałoby się zmienić? Rząd musiałby się zmienić.”
.